Witam po bardzo dłuuuugiej przerwie, która nie była wynikiem
mojego lenistwa, lecz powstałych „trudności życiowych”… o których jednak nie
chcę pisać, aby nie rozpamiętywać wszystkiego od nowa… Zauważyłam, iż straciłam
przez ten czas niewielką ilość obserwatorów bloga… i w pełni ich rozumiem…
Miałam sporo swoich planów „robótkowych”, jednak „los”
(jakkolwiek by tego nie nazwać) miał swoje plany. Słyszałam kiedyś takie
powiedzenie: „Jeżeli chcesz poznać poczucie humoru Boga – powiedź Mu o swoich
planach”… cokolwiek by nie pisać – plany i tak trzeba mieć, bo cóż warte jest
bez nich życie? Jednak, co się odwlecze, to nie uciecze… Zaległości nadrobię.
Kiedy? Tego na razie nie wiem. Nie wiem także z jaką częstotliwością będę się
tutaj pojawiała, jednak pewne jest, iż będę…
Po ostatnim zamieszczonym poście świątecznym „porzuciłam” na
krótki czas druty i postanowiłam po raz pierwszy w życiu wypróbować swoich
zdolności w quillingu, z racji zbliżających się różnych uroczystości. I tak,
jakiś czas temu, powstały pierwsze moje kartki quillingowe, które zapakowałam
we własnoręcznie zrobione ozdobne pudełka (paski do quillingu również wycinałam
sama, chociaż można kupić gotowe). Zdaję sobie sprawę, iż nie jest to „mistrzostwo
świata”, jednak pewna satysfakcja została. Pisałam wcześniej o zamiarze wzięcia
udziału w pisaniu ikon i malowaniu obrazów olejnych na płótnie, który także częściowo
zrealizowałam. Jednak mój wkład w ich powstanie był niewielki, ale był :)
I tak powstały te oto moje kartki (pierwsze były te
świąteczne :-))
i bardzooo duże ikony oraz obrazy na płótnie… Prezentuję tutaj tylko nieliczne,
zwłaszcza ikony, które nie zostały jeszcze „ukończone” (w ikonie Matki Boskiej
brakuje złota na aureolach, a druga ikona jest dopiero szkicem):
Obecnie, w nadal nielicznych wolnych chwilach, dziergam
ulubione przez mnie komplety zimowe, które sukcesywnie będą zamieszczane… zaległe
robótki również…
Dziękuję Wszystkim, którzy o mnie pamiętali i wspierali w
trudnym dla mnie okresie…